Nakładem wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej ukazał się album poświęcony politycznemu graffiti lat 80. Książka autorstwa Ewy Chabros i Grzegorza Kmity „Patyczaka” nosi tytuł „Graffiti w PRL”. W powstaniu albumu pomógł Dariusz Paczkowski, aktywny od lat osiemdziesiątych XX w. autor graffiti. Udostępnił on swoją bogata kolekcję szablonów, ale przede wszystkim umożliwił dotarcie do ponad dwudziestu osób ze środowiska graffiti schyłku PRL, których wspomnienia znalazły się w albumie. Wydawnictwo zostało ponad to bogato zilustrowane zdjęciami Tomasza Sikorskiego, Jerzego Wiklendta, szablonami „Egona Fietke”.
Na jednej ze stron internetowych, poświęconych polskiemu graffiti, można przeczytać, że jego historia zaczyna się po 1989 r., natomiast wcześniej można mówić co najwyżej o napisach antykomunistycznych malowanych przez opozycję. Taka wiedza jest typowa dla młodego pokolenia, które PRL zna z podręczników do historii, ewentualnie opowieści rodziców. Tymczasem graffiti tego okresu, zwłaszcza od połowy lat osiemdziesiątych XX w., miało do zaoferowania – zarówno w formie, jak i treści – znacznie więcej.
Historia Polski obfitowała w wydarzenia i okresy tragiczne, nie może więc dziwić, że i polskie graffiti miało przez całe dziesięciolecia (a nawet stulecia) charakter „walczący”. Podczas II wojny światowej należało do technik małego sabotażu, a następnie zostało przeniesione w czasy powojenne jako metoda oporu wobec narzuconej przez Związek Radziecki władzy komunistycznej. Antyrządowe i antyradzieckie napisy, pojawiające się na polskich murach, krytykowały sytuację polityczną i gospodarczą Polski Ludowej, a Służba Bezpieczeństwa i milicja prowadziły nieraz długotrwałe śledztwa, mające doprowadzić do wykrycia sprawców.
[] Ale napisy nie były jedyną formą graffiti w PRL. Latem 1982 r., podczas stanu wojennego, na po zamalowanych hasłach pojawiły się krasnale Pomarańczowej Alternatywy, malowane najpierw we Wrocławiu, a następnie w innych miastach Polski. W połowie lat osiemdziesiątych XX w. obok nich zaistniały kolorowe obrazki odbijane od szablonów. Zwykle opatrzone były jakimś podpisem, a ich treść w przewrotny sposób naigrawała się z systemu komunistycznego. Pod koniec dekady graffiti szablonowe stało się wręcz zjawiskiem powszechnym. Odbijane było nie tylko w wielkich miastach, jak Wrocław, Łódź, Poznań czy Warszawa, ale także w wielu mniejszych. Niektóre szablony robiły wręcz ogólnopolską karierę. Należał do nich Lenin z irokezem, wycięty przez Dariusza Paczkowskiego, grafficiarza z Grudziądza, mieszkającego obecnie w Żywcu.
Autorzy graffiti drwili z systemu, prominentnych działaczy partyjnych i państwowych, MO i SB, protestowali przeciwko przymusowej służbie wojskowej i budowie elektrowni jądrowych, zwracali uwagę na stan środowiska naturalnego i tragiczny los zwierząt, prowadzili na murach kampanie społeczne. Ich szablony zabarwione były przewrotnym humorem, charakterystycznym dla Pomarańczowej Alternatywy, której happeningi odbywały się w tym czasie w całym kraju.
[] Dziś graffiti często jest postrzegane jako wandalizm, w PRL-u walczyło nie tylko z obowiązującym systemem, który dławił wolność słowa i myśli, ale też z brudem i szarzyzną polskich ulic oraz beznadzieją peerelowskiej rzeczywistości. Kolorowe, zabawne obrazki na brudnych, szarych, odrapanych ścianach zwracały uwagę przechodniów, przywoływały uśmiech i odrywały na moment myśli od siermiężnej, socjalistycznej rzeczywistości.
O wszystkim tym można przeczytać w albumie Graffiti w PRL, którego autorami są Ewa Chabros – historyk oraz Grzegorz Kmita „Patyczak” – socjolog, uczestnik środowiska graffiti w latach osiemdziesiątych XX w.
Album powstał i został wydany w związku z realizowanym przez IPN w latach 2009–2010 ogólnopolskim projektem badawczym i edukacyjnym „Rok Kultury Niezależnej”. Celem projektu było ukazanie kultury, co należy podkreślić – kultury niezależnej od mecenatu państwa, jako formy oporu społecznego wobec rządów komunistycznych w Polsce.
Ewa Chabros z wrocławskiego oddziału IPN.